Biżuteria to temat rzeka – zmienny jak kobieta, która ją nosi. Sezonowe trendy każą zakładać błyskotek dużo lub mało, błyszczących bardziej lub mniej, w konkretnych kolorach lub wzorach. Bransoletka to kropka nad „i” każdej stylizacji – jest ozdobą uniwersalną i cieszącą się coraz większym powodzeniem. Naszyjniki mogą bowiem przeszkadzać i nie do każdego dekoltu lub wykończenia bluzki pasować, kolczyki można lubić lub nie lubić (no i dysponować lub nie dysponować dziurkami), pierścionki bywają niewygodne (zwłaszcza latem, gdy palce podstępnie puchną z gorąca), a poza tym obrączka i pierścionek zaręczynowy zajmują już nieco przestrzeni… A bransoletki? Dyskretnie ozdabiają kobiece nadgarstki, współgrają ze strojem i stylem lub zabawnie go przełamują stanowiąc rzucający się w oczy akcent.
Stawiam na oryginalność
W bransoletki można zaopatrzyć się w sieciówkach lub drogich sklepach jubilerskich. Można również robić je samemu – jeśli tylko znajdujemy czas, ochotę i półprodukty. Ja stawiam na niedrogie projekty młodych twórców. Zyskuję w ten sposób pewność, że moja biżuteria będzie oryginalna i niepowtarzalna. Najwięcej mam właśnie bransoletek, bo są… bezkonfliktowe w noszeniu.
Bransoletka, ale z czego?
Najpopularniejsze i najczęściej noszone są bransoletki z koralików . Bez obaw! Różnorodność koralikowych półproduktów, tysiące wzorów, kształtów, rozmiarów i kolorów, a także setki sposobów ich połączenia sprawiają, że każda ozdoba jest inna. Mam również w swojej kolekcji bransoletki drewniane i skórzane, metalowe i plastikowe, z plecionego sznurka i z materiału (np. jeansu)… Bransoletki można łączyć bez żadnych ograniczeń, uważając jedynie na te delikatniejsze, które mogą nie wytrzymać „ciężkiego” towarzystwa. Bransoletki nie raz wybawiły mnie z stylizacyjnej opresji, gdy krytycznie przyglądałam się sobie w lustrze i zastanawiałam się np.: „do czego pasuje ta czerwień, no do czego?” – i wtedy zawsze mogło się okazać, że do… bransoletki, wystarczyło ją założyć, by look stał się spójny i kompletny.