Zostałam wychowana w przekonaniu, że należy pomagać innym w potrzebie. Ludzi potrzebujących pomocy jest cała masa, a ich potrzeby trudno zliczyć. Zabierając się w wieku lat „nastu” za pomaganie wydawało mi się, że jeśli tylko mocno się postaram, włożę w to wystarczająco dużo siły i czasu (środków jeszcze wówczas nie miałam) – uda mi się zbawić cały świat, a przynajmniej jego większą część. Z biegiem lat dotarła do mnie brutalna prawda, że absolutnie nie jestem w stanie tego zrobić – to przytłaczająca świadomość potrafiąca podciąć skrzydła. Wówczas postanowiłam skupiać się na jednostkach, na jednej osobie, jednym dobrym uczynku, jednym konkretnym geście.
W szkole średniej zaangażowałam się w działalność fundacji wspierającej osoby niepełnosprawne w ich codziennym życiu. Każdego dnia do zrobienia była jedna drobna rzecz, np. pomoc w zrobieniu zakupów, sprzątnięcie mieszkania lub po prostu potowarzyszenie wybranej osobie, wypicie z nią kawy, przeczytanie książki, czy gazety… To były drobnostki, ale z nich właśnie składa się nasze życie. I to właśnie te pozornie małe gesty znaczyły najwięcej dla osób, którym pomagałam.
Na studiach zaczęłam wykorzystywać wakacyjne miesiące na wyjazdy z dziećmi niepełnosprawnymi. Takie trzytygodniowe obozy pod namiotem, wśród mazurskich łąk i jezior to była prawdziwa szkoła życia (dla mnie i innych wolontariuszy) i niezapomniana przygoda (dla dzieciaków). Ukształtowało to mój charakter, pozwoliło poukładać priorytety, odróżnić rzeczy ważniejsze od tych mniej istotnych.
Teraz, gdy sama jestem mamą (dwójki zdrowych dzieci!) – nie dysponuję już wolnym czasem jak to było w młodości. Dysponuję jednak środkami, których w młodości nie miałam. Staram się więc wspierać fundacje charytatywne – wysyłając sms-y, biorąc udział w aukcjach lub rozliczając 1% podatku. Uczę moje dzieci, że bezinteresowne dawanie czegoś od siebie drugiej osobie jest źródłem radości. Ważne jest, aby pomagać w sposób, który nas satysfakcjonuje i na takich warunkach, które sprawiają, że faktycznie czujemy się szczęśliwi. Jeżeli więc mam cięższy miesiąc i po opłaceniu rachunków zostaje mi niewiele – nie odejmuje od ust sobie, ani moim dzieciom. W takim miesiącu stać nas tylko na charytatywnego smsa za 2 lub 3 zł? Ok! To wystarczy.
Fundacji charytatywnych jest mnóstwo – warto więc sprawdzić czym się zajmują, jaka forma pomocy jest im aktualnie potrzebna, czy zbierają pieniądze na konkretny cel, np. na pomoc dziewczynce z wadą serca, operację, przeszczep…
Pomaga się sercem, ale pomagać trzeba z głową.
Powiązane wpisy