Mój przyjaciel kwas…

Zdarza się, że idąc ulicą spotykamy znajomego z szkolnej ławki, z którym nie widzieliśmy się dwadzieścia lat… I co? I kwas! Bo owszem – twarz znajoma, ale imienia nie pamiętamy. Bo rozmowa się nie klei. Bo spieszy nam się niemiłosiernie, a znajomy jest dopiero w połowie krótkiego (tak twierdzi) streszczenia swojego życia. Zdarza się jednak i tak, że idąc tą samą ulicą wpadamy zupełnie przypadkiem na przyjaciela z dzieciństwa. Wasze drogi rozeszły się z powodu przeprowadzki lub emigracji, ale przez te wszystkie lata nosiliście blisko serca ciepłe wspomnienie o tej osobie. Rzucacie się sobie na szyję, odwołujecie plany na najbliższe dwie godziny i zasiadacie w kawiarni, by przy kawie nacieszyć się swoim towarzystwem. I co? Też jest kwas, ale hialuronowy!

Pędząc główną ulicą mojego miasta z jednego spotkania na drugie wpadłam niespodziewanie na Marcina. Marcin był moim przyjacielem z podstawówki – platonicznym, nigdy nie przyszło nam do głowy (ani serca) zakochanie, raczej wspólnie doradzaliśmy sobie w sprawach damsko – męskich (choć wówczas raczej dziewczęco – chłopięcych). Po szkole Marcin z rodzicami wyjechał do Izraela (uroki bycia synem wojskowego), potem był w Hiszpanii i gdzieś w między czasie kontakt nam się urwał. To przypadkowe spotkanie po prawie dwóch dekadach niewidzenia i nie rozmawiania rozjaśniło nam ponury dzień.

Zamówiliśmy kawę i… nie mogliśmy się nagadać.

Okazało się, że Marcin wrócił jakiś czas temu na stałe do Polski, by tutaj zrobić specjalizację… z medycyny estetycznej! Czy możecie sobie wyobrazić więcej szczęścia? Nie dość, że spotykam przyjaciela z dzieciństwa to jeszcze ów przyjaciel okazuje się być lekarzem dermatologiem robiącym specjalizację z medycyny estetycznej! A ja zupełnie przypadkowo jestem kobietą po trzydziestce i potrzebuję… eliksiru młodości.

Na następne spotkanie umówiliśmy się w gabinecie pana doktora (Marcin lekarzem!). Marcin zrobił mi dobrą kawę, opowiedział o swojej pracy i zdradził kilka sekretów – między innymi ten o eliksirze młodości. Kwas hialuronowy (bo o nim właśnie mowa) występuje naturalnie w ciele człowieka i jest odpowiedzialny za wiązanie wody – to dzięki temu działaniu nasza skóra wygląda zdrowo, młodo, jest napięta i nawilżona. Oczywiście z wiekiem kwasu w tkankach jest coraz mniej, czego konsekwencją jest degeneracja włókien kolagenowych, a następnie wiotczenie skóry i pojawianie się kolejnych zmarszczek. Kwas można oczywiście uzupełniać dostarczając go z zewnątrz w formie zastrzyków, tabletek lub kremu.

Marcin oglądnął moją skórę i stwierdził, że jest w naprawdę dobrej kondycji (kochany!) i to zdecydowanie nie jest czas na myślenie o zastrzykach. Zalecił stosowanie dobrego kremu wypełniającego zmarszczki zawierającego właśnie kwas hialuronowy. Krem nakładam na noc i podczas gdy ja śpię, on redukuje moje zmarszczki…

Dobranoc.

źródło obrazka: www.royalclinic.tn

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *